Bitwa pod Jaktorowem 29 września 1944 r.



          "Ledwo poruszając się pokonywałem kartoflisko, widząc w łunach pożarów walające się oporządzenia naszych żołnierzy, porzuconą broń i białe, rwące się miejscami nitki długich bądź krótkich bandaży. (...) wędrując przez parę godzin po terenach walk byłem wstrząśnięty klęską naszej Grupy, losem ludzi i zwierząt! Znowu zwłoki..." Tak pobojowisko pod Jaktorowem, w swoich wspomnieniach zatytułowanych "Z Iwieńca i Stołpców do Białegostoku", opisywał jeden z uczestników bitwy - sanitariusz Józef J. Kuźmiński pseudonim "Tank".

          Kiedy powstanie w Warszawie dogorywało, próby udzielenia pomocy przez 1 Armię WP gen. Z. Berlinga zza Wisły zakończyły się porażką, a niemieckie wojska grupy dowodzonej przez generała SS von dem Bacha pacyfikowały niepokorne polskie miasto - dowództwo niemieckiej 9 Armii mogło zainteresować się swoim zapleczem, a zwłaszcza niespokojnym terenem Puszczy Kampinoskiej. Niemieckie dowództwo liczbę polskich partyzantów stacjonujących w lasach Kampinosu oceniało przesadnie na około 15 tysięcy żołnierzy.
          Widząc realne zagrożenie, dowódca 9 A gen. Vormann w połowie września oceniał: "Należy oczekiwać, że nieprzyjaciel, tj. wojsko radzieckie po uzupełnieniu amunicji i stanu swoich pododdziałów będzie próbował równoczesnym natarciem z przedmościa na południe Pułtuska osiągnąć brzeg Wisły na północny zachód od Warszawy. Także w tym miejscu będzie zamierzał nawiązać łączność z powstańcami w lasach kampinoskich. Leży jak na dłoni wynikające stąd niebezpieczeństwo odcięcia oddziałów SS stojących w trójkącie rzecznym na wschód od Modlina - i operacyjne rozwiązanie na dalsze obszary. Przy obecnym braku widoków na szybkie opanowanie ruchu powstańczego w Warszawie i przy wzmagającym się stale zagrożeniu tyłów frontu bojowego przez oddziały powstańcze w lasach kampinoskich - armia jest po prostu tylko w możności prowizorycznego podpierania frontu w dotychczasowych punktach zapalnych."
          Jak wiemy żadna wielka ofensywa Armii Czerwonej nie ruszyła i nowy dowódca 9 Armii - generał wojsk pancernych Smilo Freiherr von Lüttwitz (gen. Vormann został zdjęty ze stanowiska 21.09.1944 r.), w dniu 26.09.1944 r. wydał ostateczny rozkaz do przeprowadzenia akcji oczyszczania Puszczy Kampinoskiej. Następnego dnia (27 września 1944 r.) ruszyła operacja "Spadająca Gwiazda" skierowana przeciw Grupie Armii Krajowej "Kampinos" stacjonującej w Puszczy Kampinoskiej.



Zdjęcie niemieckie przedstawiające żołnierzy niemieckich na zamaskowanych ciężarówkach na leśnej drodze,
najprawdopodobniej w czasie walki przeciw Powstańcom w rejonie Warszawy (Bundesarchiv);


          Niemcy zaangażowali poważne siły, zorganizowane w dwie grupy bojowe, składające się łącznie z około 6 000 żołnierzy wspartych bronią pancerną i lotnictwem. I chociaż partyzanci zostali wyparci tylko z dwóch wysuniętych pozycji obronnych, to na skutek nalotów bombowych na wsie Wiersze i Brzozówkę, dowodzący zgrupowaniem mjr "Okoń" Alfons Kotowski zdecydował się na wycofanie i forsowny marsz całego zgrupowania w kierunku Gór Świętokrzyskich.



Operacja "Spadająca gwiazda" i wycofanie się Grupy "Kampinos"


          Marszruta grupy żołnierzy pieszych, kawalerii i około 350 konnych wozów, odbywała się w następujący sposób: 27/28 września trasą Wiersze - las okolice Bielin; 28.09 - dzienny postój.



Żołnierze Grupy "Kampinos" odpoczywają po całonocnym marszu, rejon wsi Zamość i Górki Polskie
(zbiory IPN, L. Gąszewski, 28 września 1944r., IPN BU 1132, neg.8, kl.199);


          Dalszy marsz podjęty wieczorem 28 września, wiódł z okolic Bielin na Uroczysko "Zamczysko", gdzie kolumna powstańcza skierowała się na południe.



Oddziały formują formują kolumnę marszową i przygotowują się do nocnego marszu
(zbiory IPN, L. Gąszewski, 28 września 1944r., IPN BU 1132, neg.8, kl.204);


          W okolicy Wiejcy (na wschód od miejscowości Kampinos) jeszcze przed północą żołnierze Grupy "Kampinos" już siłą musieli wywalczyć przejście przez nieprzyjacielską zaporę. W nocnym marszu przy przekraczaniu rzeki Utraty, partyzanckie tyły zaatakowały niemieckie pojazdy pancerne, najprawdopodobniej transportery opancerzone SdKfz 251.
          Na szczęście głównym siłom polskim udało się oderwać od nieprzyjaciela, jednak trasa przemarszu była już znana Niemcom, którzy w trybie natychmiastowym w ciągu nocy przygotowywali siły, by zatrzymać pochód zgrupowania w okolicy Żyrardowa. Gdy wczesnym rankiem 29 września 1944 r. polskie oddziały dochodziły do wsi: Stanisławów, Baranów, Budy Zosiny, Niemcy w trybie alarmowym zorganizowali kolejną grupę bojową. W jej składzie był: 70 pgren 73 DP pod dowództwem płk. Königa., jeden batalion ochrony, jednostki dyżurne, dwie kompanie transporterów opancerzonych i jeden pluton czołgów.



Zdjęcie niemieckie przedstawiające odpoczywających i roześmianych żołnierzy niemieckich nieopodal studni,
najprawdopodobniej w czasie walki przeciw Powstańcom w rejonie Warszawy (Bundesarchiv);


          Całość tych dodatkowych sił to około 2 000 żołnierzy, pociąg pancerny nr 30 oraz około 40 pojazdów pancernych, głównie transporterów opancerzonych SdKfz 251. Choć na pewno Niemcy użyli także kilku (pięciu?) czołgów, najprawdopodobniej typu PzKpfw IV Ausf. H.




Kolumna Grupy AK "Kampinos" w porannej mgle zbliża się do Baranowa przed bitwą pod Jaktorowem
(zbiory Instytutu Pamięci Narodowej, autor: E. Widlicki, 29 września 1944r., IPN BU 1133, neg.5, kl.29A);


          W tym czasie wskutek nocnych walk oraz tzw. "odchodzenia na boki" liczebność partyzanckiej kolumny zmniejszyła się i tuż przed walną bitwą wynosiła około 1 200 żołnierzy. Całością dowodził mjr "Okoń" Alfons Kotowski. Trzon sił stanowiły oddziały Pułku "Palmiry - Młociny" dowodzonego przez por. "Dolinę" Adolfa Pilcha: batalion dowodzony przez por. "Strzałę" Witolda Lenczewskiego, dywizjon kawalerii prowadzony przez chor. "Nieczaja" Zdzisława Nurkiewicza (w składzie czterech szwadronów + samodzielny szwadron ckm-ów) oraz oddziały spoza pułku: batalion legionowski por. "Znicza" Bolesława Szymkiewicza, kompania por. "Porawy" Stefana Matuszczyka, kompania por. "Lawy" Tadeusza Gaworskiego, a także kompania "Jerzyków" pod dowództwem por. "Jerzego" Jerzego Strzałkowskiego.



Kompania Lotnicza "Lawy" wraz z innymi oddziałami Grupy "Kampinos" opuszcza rejon Puszczy Kampinoskiej
(zbiory IPN, L. Widlicki, 28 września 1944r., IPN BU 1133, neg.5, kl.28A);


          Niektóre z pododdziałów, wobec ostatnich walk, stanowiły już mało liczącą siłę. Były to np. 1 szwadron ułanów i kompania "Jerzyków" - częściowo rozbite nad Utratą.



Korpus oficerski Grupy "Kampinos" podczas mszy polowej, od lewej: 1) mjr "Okoń" Alfons Kotowski, 2) rtm. "Dąbrowa" Zygmunt Koc, 3) por. "Wyrwa" Bogdan Jaworski,
4) ppor. "Wulkan" Lech Żabierek, 5) por. "Dolina" Adolf Pilch, 6) ppor. "Zetes" Zygmunt Sokołowski, 7) por. "Strzała" Witold Lenczewski, 8) por. "Gniew", 9) por. "Domek" Stefan Iwanowski,
10) por. "Lawa" Tadeusz Gaworski, 11) por. "Leszczyc" Henryk Kędzierzawski, 12) sierż. "Opończa" Walery Żuchowicz, 13) sierż. "Wyżeł" Stefan Andrzejewski
(zbiory IPN, E. Widlicki, około 10 września 1944r., IPN BU 1133, neg.5, kl.2A);


          Była wczesna godzina poranna 29 września 1944 r., gdy szpica polskiej kolumny, dowodzona przez wachmistrza "Świerka" przy wejściu do Bud Zosinych natknęła się na Niemców. Grupa zaskoczonych nieprzyjaciół bez jednego strzału poddała się polskim kawalerzystom. Inna grupa zwiadu straży przedniej dowodzona przez wachm. "Łotysza", dotarła do torów kolejowych w okolicy przejazdu kolejowego w Budach Zosinych. Ułani zatrzymali się w olszynowym lasku, niedaleko budki kolejowej zajętej przez Niemców i przekazali meldunek do mjr "Okonia", że z tej strony przed nimi znajduje się zaledwie kilku wrogich żołnierzy.
          W tym czasie dowódca Grupy "Kampinos" nie zdecydował się na zajęcie budki z Niemcami i przejście torów. Zaraz też ściągnął szpicę, polecając ułanom dołączyć do swego szwadronu. Mogło się wydawać, że kolumny partyzanckie będą kontynuować marsz, lecz dowódca mjr "Okoń" zadecydował inaczej. Wobec ogromnego zmęczenia polskich wojsk po całonocnym marszu i zbrojnych utarczkach, a także wobec niezmiernego rozciągnięcia grupy, której długość kolumny liczyła kilka kilometrów, dowódca Grupy "Kampinos" postanowił zarządzić odpoczynek. Czoło kolumny zatrzymało się postojem już w odległości około 300 - 500 m przed torami kolejowymi linii Warszawa - Skierniewice.



Rozciągnięta kolumna taborów Grupy AK "Kampinos" w porannej mgle (zbiory IPN, L. Gąszewski, 29 września 1944r., IPN BU 1132, neg.8, kl.213);


          Była to decyzja z pewnych względów racjonalna. Ludzie odpoczną, pożywią się we wsi, a tymczasem maruderzy i krańcowe kolumny dołączą do reszty. Jednakże, z drugiej strony żołnierze byli w stanie wykrzesać resztę swoich sił, by przekroczyć niebezpieczną linię kolejową. Około godziny 7 rano, większa część powstańców dotarła na odpoczynek w okolice Bud Zosinych. W Baranowie została jedynie straż tylna, część opóźnionych w marszu taborów i partyzanci, którzy z różnych przyczyn odłączyli się od swoich oddziałów.
          Gdy mgła opadła i ukazało się słońce, nad wsią pojawił się niemiecki samolot rozpoznawczy Focke-Wulf 189 zwany potocznie "ramą". Stawało się pewne, że Niemcy znają już położenie polskiej grupy i domyślają się co do dalszej jej marszruty. Pomimo zmęczenia, większa część polskiej kadry próbowała skłonić mjr "Okonia" do natychmiastowego wymarszu, lecz był to daremny trud. Tymczasem w Baranowie, około godziny 8 polską straż tylną dowodzoną przez por. "Dolinę" zaatakowały niemieckie wojska. Baranów obsadzały pododdziały: kompania z Wierszy rannego wtedy już por. "Jurka" (Franciszka Wiszniowskiego), dowodzona teraz przez ppor. "Białego" Józefa Regulskiego oraz 3 szwadron wachm. "Narcyza" Narcyza Kulikowskiego. Od strony wsi Kaski pojawiły się niemieckie pojazdy pancerne i otworzyły ogień do partyzanckich taborów. Od razu pięć konnych wozów zostało zniszczonych, padli zabici i ranni.



Marsz oddziałów Grupy "Kampinos", postój w rejonie Bud Zosinych i pierwsza faza bitwy - 28/29 września 1944r., 29 września 1944r. do godz. 13:00;


          W kolumnie tyłowej powstała panika, głównie wśród zaprzęgów konnych i powożących nimi taborytów. Pod wpływem polskiego ognia, a przede wszystkim obawy, że wśród zabudowań wioski łatwiej dostać granatami czy butelkami zapalającymi, niemieckie pojazdy chwilowo wycofały się. Jednak po niedługim czasie wrogim transporterom nadeszła pomoc, od północy w rejon polskiego ugrupowania zaczęły napływać siły 70 pgren 73 DP dowodzone przez płk. Königa. Z pomocą piechoty około godz. 9:45 nieprzyjacielskie pojazdy pancerne spróbowały objechać wieś bokiem z prawej strony, by okrążyć polską obronę. Wskutek czego uzbrojona osłona została zmuszona do odwrotu.
          Tymczasem siła główna Grupy "Kampinos" odpoczywając nadal tkwiła bezczynnie w Budach Zosinych, a powstańcy słyszeli już strzały dochodzące z kierunku, z którego nadeszli - od strony Baranowa. Działało to na nich w pewnym sensie deprymująco, tkwili w oczekiwaniu na jakieś rozkazy uruchamiające do dalszego marszu poszczególne pododdziały. Póki co nic takiego nie następowało. Gdy nadeszła wiadomość, że Niemcy rozpoczęli obstawianie torów kolejowych Warszawa - Skierniewice przed polskim ugrupowaniem (najprawdopodobniej siłami garnizonu Żyrardowa), a dowódca chwilowo nic nie przedsięwziął, wielu oficerów poczęło zżymać się na zaciekły upór Kotowskiego. Widać było, że dowódca zgrupowania powoli tracił panowanie nad sobą oraz nad dowodzoną przez siebie grupą. Być może z pewnych względów słuszna w swym zamyśle decyzja o postoju - by główna kolumna odpoczęła, a reszta maszerujących mogła dołączyć - stawała się rozkazem, który miał przypieczętować los polskich oddziałów.
          Niektóre oddziały postanowiły odłączyć się od grupy głównej i działać w pewnym sensie na własną rękę. Tak było z kompanią por. "Lawy" Tadeusza Gaworskiego. Niektórzy partyzanci innych oddziałów, również nie wierząc że uda się spokojnie maszerować dalej, poczęli stopniowo wycofywać się z głównej grupy. Byli to najczęściej miejscowi żołnierze oraz z okolic Warszawy, m. in. z oddziału legionowskiego oraz od "Jerzyków". Należy podkreślić, że tzw. "uciekanie na boki" żołnierzy z Grupy "Kampinos" odbywało się praktycznie w czasie marszu przez całą noc. Tymczasem do głównej siły stacjonującej w Budach Zosinych, około godz. 10:00 dołączył por. A. Pilch z oddziałami straży tylnej oraz częścią taborów, które wycofały się z Baranowa.
          W tym samym czasie nad polskimi pozycjami pojawił się ponownie samolot rozpoznawczy F-W 189. Po kilku nawrotach i zmniejszeniu wysokości rozpoczął ostrzeliwanie z broni pokładowej partyzantów oraz taborów polskiego zgrupowania. Strzały i niskie przeloty niemieckiej maszyny siały ogólne zniszczenie i wzbudziły popłoch głównie wśród wierzchowców. Akcja nieprzyjacielskiego samolotu wywołała reakcję - powstańcy poczęli strzelać ze wszystkich rodzajów posiadanej broni do wrogiej maszyny. Co ciekawe i dość niespotykane - polskim partyzantom udało się zestrzelić niemiecką "ramę", która rozbiła się niedaleko torów. Był to chyba jeden z nielicznych powodów do radości, w tym ciężkim dla polskiej strony dniu.
          Najprawdopodobniej na skutek wiadomości o zajęciu przez niemiecką broń pancerną Baranowa, już w bliskim sąsiedztwie polskiego zgrupowania, około godziny 11, mjr "Okoń" podjął decyzję o przebijaniu się przez tory, w kierunku na południe. Mjr Kotowski wezwał dowódców pododdziałów na odprawę, na której zakomunikował decyzję o podzieleniu całości wojsk na dwie kolumny. Zadania dla poszczególnych jednostek określił w sposób następujący:
          - pierwsza grupa: batalion por. "Strzały" Witolda Lenczewskiego miał zająć tory kolejowe w rejonie przejazdu w Budach Zosinych. Oddział ten miał spędzić Niemców z torów, następnie zająć drogę Żyrardów - Grodzisk i utrzymać te pozycje, aż do przejścia pozostałych sił pierwszej kolumny w składzie: pozostałe oddziały piechoty, tabory, szpital oraz inne gospodarcze grupy kolumny;
          - druga kolumna - składająca się, z nazwijmy to: "oddziałów szybkich", a więc z całości kawalerii oraz dowództwa Grupy "Kampinos" - miała przejść tory w odległości 1,5 km z prawej strony, przez przejazd kolejowy w Międzyborowie;
          - koncentracja obu kolumn już po przekroczeniu torów kolejowych i drogi Żyrardów - Grodzisk, miała odbyć się w lasach w rejonie Puszczy Mariańskiej.
          Około godziny 12 batalion por. "Strzały" ruszył do natarcia, gdy powstańcza tyraliera zbliżyła się do torów, Niemcy rozpoczęli ogień z broni maszynowej i karabinów. Po chwili odezwały się strzały strony polskiej - ogień ckm-ów, rkm-ów, pm-ów i karabinów skutecznie obezwładniał niemieckie stanowiska i wspomagał nacierające oddziały. Słabe niemieckie siły nie wytrzymały ataku. Najpierw wycofały się za nasyp kolejowy, lecz wobec posuwania się polskiego natarcia - stopniowo podawały tyły. Polskie kompanie dotarły do torów i zaległy przed nasypem kolejowym.



Druga faza walk w dniu 29 września 1944r. godz 13:00 - 24:00;


          Niektórym pododdziałom udało się zepchnąć niemieckie ubezpieczenia i przekroczyć tory kolejowe. Tak było w przypadku żołnierzy I plutonu dowodzonych przez plut. "Lamparta" Stanisława Paszkucia oraz z plutonu plut. Tumiłowicza (oba oddziały z kompanii sierż. "Opończy"). Gdy wśród Polaków zapanowała radość i optymizm, że mimo wszystko uda się przebyć tę przeszkodę, od strony Żyrardowa nadjechał uzbrojony niemiecki pociąg. Według polskich relacji był to improwizowany pociąg pancerny, w pośpiechu zorganizowany, uruchomiony i wysłany przez Niemców pod Jaktorów. Pociąg nadjechał od strony Żyrardowa i od razu też otworzył zmasowany ogień z dział czołgowych i karabinów maszynowych. Co gorsza, niemiecka obsługa dział i kaemów miała znakomity wgląd w polskie pozycje. Tory, po których jechał pociąg znajdowały się na nasypie kolejowym, lekko górującym nad podmokłą równiną.
          Odkryty teren polskiego zgrupowania pokryły liście i gałęzie ze skoszonych pociskami nielicznych drzew, w górę wylatywały fontanny piachu i ziemi wyrzucane eksplozjami, zapaliły się też zabudowania wsi. Najbardziej ucierpiał tabor posuwający się tuż za II batalionem, szczególnie wozy amunicyjne kompanii ckm-ów. Trafione furmanki z amunicją dosłownie wylatywały w powietrze, a wokół szalały ranne i przerażone konie. Ostrzał prowadzony przez niemiecką pancerkę pociągał za sobą także coraz większe straty w zabitych i rannych polskich partyzantów. Jednocześnie puszczono wolno niemieckich jeńców, których w liczbie około 100 - 150 konwojowano aż do tego miejsca z Puszczy Kampinoskiej.
          Pierwszorzutowe oddziały batalionu "Strzały" zostały już pod nasypem rozczłonkowane, zdziesiątkowane i musiały wycofać się spod torów. Główne siły batalionu por. "Strzały" wraz ze swoim dowódcą, musiały zwinąć natarcie i wycofać się poza ogień niemieckiego pociągu. W tym momencie powróciła i obsadziła nasyp niemiecka piechota, wyparta wcześniej przez powstańców. W starciu z pociągiem bezużyteczna okazała się ręczna broń piechoty. Także zrzutowe piaty miały ograniczone możliwości ze względu na odległość do celu, jak i wyczerpywanie się amunicji.
          Gdy rozbite pododdziały batalionu "Strzały" wycofały się znad torów, polskie grupy utworzyły coś na kształt wielkiego czworoboku, opartego na licznych rowach melioracyjnych. "Wykrwawiony" przy torach batalion por. "Strzały" wraz ze szwadronem ckm-ów 23 puł por. "Jara" zajął rowy na wschodniej stronie Bud Zosinych oraz równoległy do torów południowy ich kraniec. Z lewej strony szwadronu ckm-ów znajdował się częściowo rozbity nad Utratą 1 szwadron ułanów. Od strony północnej, zabezpieczając polskie pozycje od strony Baranowa, rozlokował się batalion legionowski por. "Znicza" Bolesława Szymkiewicza. Pozostały teren ubezpieczali spieszeni kawalerzyści według kolejności: 4 szwadron zajął południowe pozycje po obu stronach drogi biegnącej równolegle do torów, sąsiadując lewym skrzydłem ze szw. ckm-ów; 3 szw. zabezpieczał teren od strony Żyrardowa obsadzając rowy melioracyjne; 2 szw. stanowił niejako przedłużenie pozycji obronnych 3 szw. i obsadzał pozycje do styczności z batalionem "Znicza". Por. "Dąbrowa" przebywał przy 4 szwadronie.
          Pozostałe pododdziały plus liczne tabory tkwiły pośrodku tego wielkiego czworoboku. Od południa polskiej grupie drogę zastąpiły niemieckie pododdziały - piechota obsadzająca nasyp torów kolejowych i improwizowany pociąg pancerny. Z północnego kierunku, w Baranowie, także znajdowały się już nieprzyjacielskie grupy z transporterami opancerzonymi. Nie było to jeszcze pełne okrążenie, gdyż na zachód i na wschód teren był wolny. I na tych kierunkach należało podjąć zdecydowane działanie, nawet za cenę pozostawienia taborów. Wyrwanie się z matni wiązało się teraz z szybkimi decyzjami dowódcy i bardzo sprawnym działaniem wojska. Czas działał na niekorzyść Polaków, a rozkazów dowódcy nie było.
          Po rozbiciu polskiej próby ataku na tory, Niemcy rozpoczęli z kilku kierunków natarcie wsparte bronią pancerną. Od strony torów oraz od Żyrardowa pojawiły się czołgi z posuwającą się za nimi rozwiniętą tyralierą niemieckiej piechoty. Także z kierunku Wiskitek polskie stanowiska atakowały pojazdy pancerne i piechota. Na szczęście dla Polaków, ataki te zostały zastopowane, a kilka pojazdów pancernych zostało unieruchomionych lub uszkodzonych, głównie pociskami z piatów.
          Po odrzuceniu natarcia na tory, wstępna decyzja dowódcy zgrupowania, to obrona zajmowanych stanowisk i wytrwanie do nocy. Decyzja ta została w trybie nagłym zmieniona przez mjr "Okonia" wskutek niemieckiego ognia kierowanego na budynek, w którym znajdował się sztab zgrupowania polskiego. Nowy rozkaz mjr Kotowskiego z godziny 16 to przebicie wszystkich sił na ogólnym kierunku północny - zachód. Nakaz ten wzbudził chaos w szeregach powstańczych - część pododdziałów natychmiast poczęła kierować się w kierunku planowanego przebicia, do niektórych grup rozkaz taki w ogóle nie trafił. Zagadką jest to, że po wydaniu rozkazu do przebijania się w stronę północno - zachodnią, mjr "Okoń" głównie siłami kompanii "Zemsta" podjął próbę przedarcia się przez tory, w kierunku przeciwnym - południowym.
          Do ataku w pierwszym rzucie przygotowały się prócz innych oddziałów, głównie II i III pluton kompanii "Zemsta", natomiast I pluton z por. "Porawą" pozostał jako osłona natarcia od tyłu. W sytuacji rozwijających się do ataku polskich tyralier, torami nadjechały dwa uzbrojone niemieckie pociągi. Jeden pojawił się od strony Grodziska i był to przepisowy pociąg pancerny nr 30. Drugi - użyty już rankiem przeciw partyzantom, improwizowany pociąg pancerny z czołgami na platformach kolejowych - nadjechał od strony Żyrardowa. Dwie manewrujące pancerki otworzyły tak zmasowany ogień, że zdezorganizowały przygotowane do ataku oddziały, a także tabory i polską kawalerię znajdujące się na tyłach polskich stanowisk. Ponadto z pociągu pancernego, z wagonów szturmowych wysypała się nieprzyjacielska piechota. Zamiast atakować powstańcy zalegli pod niemieckim ostrzałem.
          Drugie polskie natarcie na tory zostało jeszcze na podejściach rozbite, a zdezorganizowane pododdziały poczęły cofać się pod osłoną rowów melioracyjnych w głąb pozycji. Około godz. 17, znajdujący się w pobliżu stanowisk 2 szwadronu mjr "Okoń" udał się w pobliże wozów amunicyjnych, by spowodować dostarczenie amunicji na pozycje. W tym miejscu był widziany po raz ostatni. Następnego dnia ciało majora zostało znalezione pośród poległych. Mniej więcej w tym samym czasie inicjatywę przejął por. "Dolina", który wysłał gońców do tych polskich punktów oporu, do których można było dotrzeć - z rozkazem, by poszczególne grupy partyzanckie kierowały się do przebicia w stronę południowo - zachodnią. Rozkaz por. Pilcha określał także, by inne grupy, które nie mają możliwości przejścia na tym kierunku, próbowały przebicia z innych stron.
          Powstańcze grupy niejako we własnym zakresie próbowały wydostać się z "kotła". W kierunku południowo - zachodnim przebijała się grupa piesza prowadzona przez por. "Dolinę". Po sforsowaniu dwóch nieprzyjacielskich linii, oddział liczący około 50 osób przebył tory kolejowe i już dobrze po północy dotarł szczęśliwie do gajówki w rejonie Puszczy Mariańskiej.
          Także dowódca dywizjonu kawalerii chor. "Nieczaj" jeszcze przed zmrokiem poczynił przygotowania do szarży podległych sobie oddziałów w kierunku na zachód, na wieś Grądy. Według wydanych rozkazów, do szarży miały iść w pierwszym rzucie 2 i 4 szwadron, a także częściowo rozbity nad Utratą 1 szwadron, liczące ogółem około 200 - 300 konnych żołnierzy. Wśród kadry dowódczej w grupie tej znajdowali się: chor. "Nieczaj" Zdzisław Nurkiewicz, wachm. "Wołodyjowski" Józef Niedźwiecki, ppor. "Jawor" Aleksander Pietrucki, a także mjr "Kurs" Bronisław Lewkowicz - komendant kampinoskiego zrzutowiska. Jako osłona natarcia na swoich pozycjach mieli pozostać spieszeni ułani 3 szwadronu pod dowództwem wachm. "Narcyza" Kulikowskiego. Po upływie 2 godzin od ataku pozostałych oddziałów dywizjonu kawalerii, ułani 3 szwadronu mieli nacierać konno w tym samym kierunku, jako drugi rzut. Około godziny 18:00 na rozkaz chor. "Nieczaja" ułani ruszyli do szarży.
          Kpr. "Maciejka" Franciszek Kosowicz będący wówczas przy 1 szwadronie w swych wspomnieniach opublikowanych w książce A. Pilcha "Partyzanci trzech puszcz" napisał: "Dotychczas jechaliśmy średnim galopem. Teraz każdy z ułanów kłuł konia ostrogami, aby osiągnąć maksymalną szybkość. Nieprzyjaciel otworzył do nas ogień z całej posiadanej broni. Huk rozrywających się pocisków mieszał się z krzykami rannych. Padali ludzie i konie. Pozostali parli galopem ile sił. Przed nami zabudowania, trochę drzew. Pada pocisk i dom wylatuje w powietrze. Osiągamy rzeczkę. Większość konnych przesadza ją w biegu. Inni padają nie osiągając brzegu. Pędzimy dalej, aby wyrwać się z zasięgu ostrzału. Z lewej strony dołączają do nas grupy ułanów z innych szwadronów. Słońce już zaszło, ale niebo jeszcze czerwienieje się na zachodzie.
          Nieprzyjaciel ulokowany przed nami na koloniach, ostrzeliwuje nas zawzięcie, został chyba zaskoczony, ponieważ jego ogień stał się chaotyczny. Odpowiadaliśmy mu w pełnym biegu. Przejeżdżając galopem koło nieprzyjacielskich stanowisk, rzucaliśmy nie zatrzymując się granaty, nie zważając na to, że sami możemy dostać odłamkami. Dopadliśmy wreszcie słabo zalesionego terenu, ale nareszcie mieliśmy jaką taką osłonę. Nieprzyjaciel nie mógł nas teraz razić ogniem bezpośrednim. Dookoła nadal trwały walki. Stopniowo musieliśmy zwolnić tempo jazdy, bo konie były już u kresu sił. Spostrzegliśmy, że w odległości około kilometra stały na wzgórzu dwa czołgi. Spodziewaliśmy się, że za moment zasypią nas lawiną ognia. Stały one na drodze, którą mieliśmy przeskoczyć. Jechaliśmy stępa, kierując się bardziej na zachód. Dojechaliśmy do drogi w miejscu, gdzie rosły krzaki. Zapadający mrok utrudniał widoczność. Przesadziliśmy tę drogę i skierowaliśmy się bardziej na północ. Osiągnęliśmy okolicę Grąd. Trzeba było zatrzymać się na chwilę. Było już ciemno."

          Przez dwie nieprzyjacielskie linie udało się przebić około 140 - 200 ułanów. W Grądach w czasie postoju szwadronów 1, 2 i 4, policzono wstępnie straty. Po kawaleryjskim ataku brakowało m. in. st. wachm. "Lawiny" (J. Niedźwieckiego) oraz chor. "Nieczaja" (Z. Nurkiewicza), który będąc rannym pozostał gdzieś z tyłu. W tym momencie dowództwo nad całością grupy przejął najstarszy stopniem mjr "Kurs" Bronisław Lewkowicz, zarządzając odpoczynek. W czasie postoju do grupy ułanów dołączali inni spieszeni kawalerzyści, którzy w trakcie trwania szarży potracili konie, a także mniejsze grupy z piechoty. Spośród oficerów i kadry dowódczej w Grądach znaleźli się: mjr "Kurs", ppor. "Jawor", st. wachm. "Wołodyjowski", st. wachm. Konstanty Downar, st. wachm. "Szczerbiec" Antoni Zolotar. Po około dwugodzinnym postoju mjr "Kurs" zarządził marsz w kierunku Puszczy Mariańskiej, od północy i zachodu omijając bliski Żyrardów.
          Kiedy grupa posuwała się ostrożnie między osiedlami, przy próbie przekroczenia drogi Wiskitki - Oryszew została z bliskiej odległości ostrzelana przez broń maszynową. Czoło oddziału samorzutnie ruszyło do kolejnego ataku przechodząc i te nieprzyjacielskie stanowiska. W tym momencie ranny został znajdujący się na przedzie st. wachm. "Wołodyjowski" (J. Jakubowski), a w ciemności część żołnierzy oddziału, głównie znajdująca się z tyłu - rozproszyła się. Jedna z grup 4 szw., na której czele stał ppor. "Jawor", ominęła niemieckie punkty ogniowe skręcając w lewo, a więc na południe. Pędzący jeźdźcy 4 szw. znaleźli się nagle na ulicach Żyradowa. Miasto sprawiało wrażenie opustoszałego, w związku z późną porą (około godz. 20:30 - 21) na ulicach było niewielu mieszkańców, a garnizon niemiecki zaangażowany został w bitwie pod Jaktorowem.
          Ułani przez nikogo nie ostrzelani przeszli galopem ulicami i rynkiem miasta. Ułani 4 szw. którym udało się przejść przez Żyrardów, skierowali się następnie z powrotem do Puszczy Kampinoskiej. W przedniej grupie, której udało się przeskoczyć nieprzyjacielską przeszkodę z mjr "Kursem" pozostało około 60 ułanów. Postanowiono w dalszym ciągu kierować się w rejon Puszczy Mariańskiej. Po przejściu torów na zachód od Żyrardowa, już nazajutrz grupa dotarła w okolicę Puszczy Mariańskiej, gdzie spotkała się z por. "Doliną" i jego oddziałem.
          Wobec chaotycznego rozkazu mjr "Okonia" o natychmiastowym wycofaniu się, cała obrona partyzancka w rejonie Bud Zosinych uległa dezorganizacji. Należy założyć, że właśnie w tym momencie bitwa została przez Polaków definitywnie przegrana, a cała Grupa "Kampinos" uległa rozbiciu i rozproszeniu. Część oddziałów zgodnie z nakazem, zaraz poczęła wycofywać się w ogólnym kierunku północno - zachodnim, część żołnierzy na własną rękę próbowała szukać innej drogi ewakuacji z "kotła". Wyjście ułanów i szarża partyzanckiej kawalerii wykonana około godziny 18, będąca następstwem rozkazu o wycofywaniu się, ostatecznie załamała ciągłość polskiej linii obrony i spowodowała przenikanie nieprzyjacielskiej piechoty oraz pojazdów pancernych wewnątrz polskiego ugrupowania.
          Prócz wojsk niemieckich od strony północnej na teren walki wkroczyły także oddziały węgierskie (stacjonujące w Stanisławowie). Lecz ich stosunek do polskich powstańców był zupełnie odmienny, niż Niemców. Jeszcze w czasie trwania bitwy pod Jaktorowem oraz po zakończeniu boju, oddziały węgierskie pozorowały branie powstańców do niewoli, by ich następnie puścić wolno. W Budach Zosinych bohaterscy Węgrzy zagrozili nawet Niemcom użyciem broni i odgrodzili kilkudziesięciu Polaków od esesmanów.
          Pomimo przeniknięcia w środek polskiej obrony i stopniowego zajmowania obszaru Bud Zosinych przez niemiecką piechotę, inne powstańcze grupy nadal trwały na swych stanowiskach obronnych. Z biegiem czasu i w miarę zajmowania terenu przez niemieckie oddziały, polskie pozycje obronne były coraz bardziej zwężane oraz izolowane przez nieprzyjaciela. Nieliczne odosobnione punkty oporu walczyły jednak dalej, by pod osłoną ciemność podjąć próbę wyjścia z okrążenia.



Zdjęcie niemieckie przedstawiające żołnierzy niemieckich najprawdopodobniej w czasie walki przeciw Powstańcom w rejonie Warszawy (Bundesarchiv);


          Wobec wyjścia "przebojem" ułanów Grupy "Kampinos" z niemieckiego okrążenia, wycofywania się innych odosobnionych oddziałów partyzanckich oraz eliminowania pojedynczych polskich punktów oporu, wieczorem 29 września 1944 r. bitwa powoli wygasała. Choć w meldunku dziennym niemieckiej 9 armii zanotowano, że jeszcze o godzinie 22:50 w rejonie na północny - wschód od Żyrardowa walki ciągle trwały i słychać było strzały z tego kierunku.
          30 września od wczesnej godziny rannej - 6:30, wojska niemieckie oczyszczały kocioł koło Żyrardowa. W wyniku starcia niedaleko miejscowości Seroki - Parcela zabito 8 partyzantów i wzięto 11 jeńców. W bezpośrednim rejonie bitwy dnia poprzedniego, w okolicy Bud Zosinych nie natrafiono już na obecność polskich partyzantów. Grupki powstańców rozbitego zgrupowania "Kampinos" pozostające wieczorem 29 września w okrążeniu, pod osłoną nocy przekradły się przez nieprzyjacielskie stanowiska i rozproszyły w terenie, ewentualnie ukryły by doczekać do następnej nocy. Bardzo duża część powstańców rozbitej partyzanckiej grupy, którym udało się niejako na własną rękę wydostać z niemieckiego pierścienia, znalazła schronienie i pomoc miejscowej ludności oraz tamtejszych komórek AK. Działo się tak w Żyrardowie, okolicznych wsiach i innych miejscowościach. Niektóre oddziały w sposób zorganizowany maszerowały dalej.
          Największą grupę zebrał wokół siebie por. "Dolina", w której łącznie z kawalerią przyprowadzoną przez mjr "Kursa" oraz innymi pomniejszymi grupkami było około 200 żołnierzy. Oddziały te wstępnie zbierały się w okolicznych lasach. Po kilkudniowym odpoczynku por. "Dolina" poprowadził Samodzielny Szwadron "Grupy Kampinos" w kierunku lasów opoczyńskich, gdzie w październiku 1944r. oddział liczący już tylko około 80 partyzantów dołączył do 25 pp AK Ziemi Piotrkowsko - Opoczyńskiej Podokręgu Piotrków. Inna grupa dołączyła do oddziału AK por. "Szarego" Antoniego Hedy. Cześć partyzantów zawróciła i schroniła się z powrotem w lasach kampinoskich.
          Bitwa pod Jaktorowem była jedną z największych bitew partyzanckich w czasie II wojny światowej, która rozegrała się na lewym brzegu Wisły. Było to także jedno z większych jednodniowych zmagań Powstania Warszawskiego. W wyniku boju rozbiciu uległa i faktycznie przestała istnieć powstańcza Grupa AK "Kampinos". W ciągu dwumiesięcznego swego istnienia zgrupowanie to stoczyło około 46 bitew i potyczek z niemieckimi wojskami, zadając wrogowi poważne straty. (...) Polskie straty według Adama Borkiewicza, wyniosły 150 - 200 poległych, około 120 rannych, 150 jeńców.
          Te dane w pewnym stopniu potwierdza liczba mogił na Cmentarzu w Budach Zosinych, gdzie pochowanych jest 132 poległych powstańców oraz opracowany przez Jerzego Koszadę Wykaz Powstańców Warszawskich 1944 walczących w Grupie "Kampinos", gdzie wśród poległych 29 i 30 września w rejonie Bud Zosinych, Jaktorowa i Żyrardowa (tu zapewne zmarli z ran) znajdujemy liczbę 183 Polaków.



Cmentarz w Budach Zosinych


          Ponadto, należy pamiętać, że duża część partyzantów - jak napisał Adam Borkiewicz "ratowała się ucieczką pod osłoną nocy, rozbiegając się po okolicznych wsiach, porzucając broń i przebierając się w ubrania cywilne."
          Natomiast straty strony niemieckiej należy wyliczyć na około 100 - 150 zabitych i rannych, kilka zniszczonych lub uszkodzonych pojazdów pancernych i 1 zestrzelony samolot Focke-Wulf 189, zwany "ramą". Ponadto polscy powstańcy utracili prawie całe ciężkie uzbrojenie, amunicję, sprzęt i tabory. Do niemieckiej niewoli dostali się m. in. polscy dowódcy: ppor. "Biały" Józef Regulski, st. wachm. "Lawina" Józef Niedźwiecki, st. wachm. "Wołodyjowski" Jan Jakubowski i por. "Jerzy" Jerzy Strzałkowski. Ranni zostali m. in. por. "Strzała" Witold Lenczewski, i chor. "Nieczaj" Zdzisław Nurkiewicz. W czasie bitwy z kadry dowódczej zginęli ze strony polskiej: por. "Jurek" Franciszek Wiszniowski, por. "Kamil" Władysław Ludwig (z-ca d-cy kompanii "Zemsta", wywodzący się z harcerskiego batalionu "Wigry"), por. "Motor" Jan Raczkowski (d-ca kompanii w batalionie "Znicza"), wachm pchor. "Narcyz" Narcyz Kulikowski (dowódca 3 szwadronu) oraz dowódca Grupy "Kampinos" mjr "Okoń" Alfons Kotowski.


opracowanie:Szymon Nowak
autor m. in. książki "Puszcza Kampinoska - Jaktorów"
wydanej przez Wydawnictwo Bellona

redakcja: Maciej Janaszek-Seydlitz


          Bibliografia:

          1. Bielański Ryszard "Góra - Dolina" Adolf Pilch, Warszawa 2007;
          2. Bielecki Robert i Kulesza Juliusz Przeciw konfidentom i czołgom. Oddział 993/W Kontrwywiadu Komendy Głównej AK i Batalion Pięść w konspiracji i Powstaniu Warszawskim 1944 roku, Warszawa 1996;
          3. Borkiewicz Adam Powstanie Warszawskie. 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964
          4. Koszada Józef "Harcerz" Grupa Kampinos. Partyzanckie zgrupowanie Armii Krajowej walczące w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2007;
          5. Krzyczkowski Józef "Szymon" Konspiracja i Powstanie w Kampinosie 1944, Warszawa 1961;
          6. Kuźmiński Józef Jan Z Iwieńca i Stołpców do Białegostoku, fragmenty, www.iwieniec.eu/AK/;
          7. Lenczewski Witold por. "Witold", "Strzała" i Hoppen - Zawadzka Jadwiga Pięć lat na wojennych ścieżkach, Łódź 1998;
          8. Na przedpolu Warszawy, Zeszyty Historyczne Okręgu Warszawa-Powiat Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Nr 2/3, 4, 7, 8,Warszawa 1994 - 1995;
          9. Pilch Adolf Partyzanci trzech puszcz, Warszawa 1992;
          10. Podgóreczny Marian "Żbik" Doliniacy. Nieznane dzieje Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego AK, tom 1-3, Gdańsk 1991/1993;
          11. Podgóreczny Marian "Żbik" Doliniacy., tom 1-3, Wyd.2, Warszawa 2010;
          12. Sawicki Tadeusz Rozkaz: zdławić powstanie. Siły zbrojne III Rzeszy w walce z Powstaniem Warszawskim 1944, Warszawa 2001;
          13. Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego, tom 1, Warszawa 2005;
          14. www.powstanie-warszawskie-1944.pl, strona internetowa Tomasza Zatwarnickiego "Whatfora".


          Uwaga! Cały tekst można znaleźć w numerze 01(52)/2013 czasopisma "Militaria XX w."



Copyright © 2013 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.