Zestrzelenia niemieckich samolotów w czasie Powstania Warszawskiego



          Walka zbrojna polskiej armii podziemnej z Niemcami podczas Powstania Warszawskiego uwidoczniła ogromną dysproporcję, jeśli chodzi o uzbrojenie wojska. Nie wspominając już, że wyruszając do boju Armia Krajowa była niedostatecznie uzbrojona w podstawową broń ręczną żołnierzy piechoty, to na domiar armia niemiecka posiadała ciężką artylerię, broń pancerną (w tym także pociąg pancerny), uzbrojony kuter i lotnictwo.
          Szczególnie niemieckie samoloty okazały się bardzo skuteczną bronią w zwalczaniu polskich wojsk powstania, cywilnych mieszkańców, jak również w niszczeniu zabudowań (zmienionych w reduty obronne) polskiej stolicy, wobec praktycznej swej bezkarności na niebie nad Warszawą. Spowodowane to było słabością polskich broni przeciwlotniczych oraz rozkazem polskiego dowództwa o zakazie zużywania tak deficytowej amunicji do celów powietrznych. Mimo tego wszystkiego w czasie Powstania Warszawskiego Polakom udało się zestrzelić na pewno dwa niemieckie samoloty. Jeden udało się strącić bezpośrednio nad Warszawą, drugi w czasie bitwy pod Jaktorowem.




Klucz trzech niemieckich Ju-87 lecących bombardować powstańcze pozycje w Warszawie
(zbiory IPN, BU 1133, neg.3, kl.10A, autor: E. Widlicki, około 8 sierpnia 1944 r.);


Nad Warszawą

          Od dnia 4 sierpnia 1944r. niemieckie wojska zwalczające Powstanie Warszawskiego wspomagało niemieckie lotnictwo. Były to przede wszystkim samoloty Junkers-87 "Stuka" D-5. Ju-87 to dwuosobowy (pilot + strzelec/radiooperator) bombowiec nurkujący, jednosilnikowy dolnopłat o konstrukcji metalowej. Wersja D-5 różniła się od wcześniejszych wersji lekko wydłużoną długością skrzydeł oraz zamontowanymi w skrzydłach dwoma działkami 20 mm.

          Ponadto charakteryzowała się następującymi dokładnymi parametrami:
          - rozpiętość - 15 m, długość - 11,50 m, wysokość -3,88 m;
          - powierzchnia nośna - 33,68 m2;
          - masa własna - 3940 kg, masa całkowita - 6580 kg;
          - silnik Jumo 211 J-1 o mocy maksymalnej 1420 KM;
          - prędkość maksymalna - 400 km/h, prędkość nurkowania - 650 km/h;
          - pułap - 7500 m, zasięg maksymalny - 1530 km;
          - uzbrojenie: 2 działka 20 mm, 1 k.m. 7,9 mm, ładunek bombowy - 1000 kg.

          I chociaż w drugiej połowie roku 1944 był to samolot już przestarzały, w akcjach nad powstańczym miastem spisał się wyśmienicie. Można pokusić się o stwierdzenie, że ze wszystkich broni użytych przez wojska niemieckie, to właśnie niemieckie Junkersy Ju-87 zadały najprawdopodobniej największe straty powstańczej Warszawie - zarówno jeśli chodzi o powstańców, cywilów, jak i zniszczenie miasta. Ponadto nad Warszawą pojawiały się również niemieckie samoloty myśliwskie Messereschmitt Bf 109 G-6 (jednoosobowy dolnopłat o konstrukcji metalowej o parametrach: prędkość maksymalna - 690 km/h, pułap - 11 500 m, uzbrojenie: 2 k.m kaliber 13 mm i 1 działko kal. 30 mm) oraz średnie bombowce Heinkel He 111 H (dwusilnikowy dolnopłat, 5 osób załogi - pilot, nawigator/bombardier i trzech strzelców; prędkość maksymalna - 400 km/h, pułap - 8390 m, uzbrojenie 6 k. m. o kalibrze 7,92 mm i 1 działko kal. 20 mm, udźwig do 2500 kg bomb). Te ostatnie w liczbie ponad 20 maszyn, brały na przykład udział w bombardowaniu z niskiego pułapu umocnionych rejonów Woli i Śródmieścia w dniu 5 sierpnia.

          W artykule Norberta Bączyka pt. "Luftwaffe przeciwko powstaniu warszawskiemu" ("Lotnictwo" 10/2009) możemy znaleźć zacytowany niemiecki dokument "Użycie 6 Floty Powietrznej w ramach walk o Warszawę od 1.8 do 2.10 1944", w którym następuje podsumowanie niemieckich działań powietrznych przeciwko Powstaniu Warszawskiemu w mieście. W tym dokumencie znajdujemy następujące dane o wykonanych akcjach bojowych:
          - 1408 samolotolotów wykonanych przez Ju-87 należące do 1 Dywizji Lotnictwa, w tym 711 samolotolotów przez oddelegowany specjalnie do akcji w Warszawie i stacjonujący od 18 sierpnia do 19 września na lotnisku Okęcie rój por. Klussmanna, liczący 4 maszyny Ju-87 D-5;
          - 68 samolotolotów myśliwsko-bombowych I Dywizjonu 51 Pułku Myśliwskiego (Jagdgeschwader 51) z 1 Dywizji Lotniczej (Me 109 G-6);
          - 130 samolotolotów lotnictwa taktycznego z IV Korpusu Lotniczego (mającego w swym składzie 4 pułki bombowe wyposażone w maszyny He 111 H);
          - ogółem na Warszawę zrzucono 1580 ton bomb.

          Należy podkreślić, że praktycznie do 13 września 1944 r. działania niemieckiej Luftwaffe w rejonie Warszawy odbywały się przy biernej postawie lotnictwa radzieckiego, a przecież front był tuż, tuż. Dopiero 10 września Stalin wyraził zgodę na lądowanie na terytorium radzieckim samolotów amerykańskich, niosących pomoc Warszawie, a 13.09 telefonicznie polecił marsz. Rokossowskiemu udzielić powstańcom wszelkiej możliwej pomocy. Od tego czasu samoloty radzieckie zapewniać zaczęły osłonę powietrzną Warszawy i dokonywać zrzutów zaopatrzenia dla powstańców.



Klucz bombowców Ju-87 "Stuka" na froncie wschodnim;


          Dla Polaków walczących w Warszawie bezkarne i skuteczne w działaniu niemieckie lotnictwo było bronią zabójczą. Poniżej relacja Julisza Kuleszy z książki "Sierpień przez całe życie" (Warszawa 1994, s. 115), dotycząca bombardowania 28 sierpnia 1944r., ul. Mławska 3, Stare Miasto: "Rozmawialiśmy dość długo, aż nagle - znajomy, narastający szum. Jak zwykle w takich momentach ktoś krzyknął: - Lotnik, kryj się! - co zawsze odbierałem jako nonsens, bardziej bowiem brzmiało jak ostrzeganie tegoż lotnika, niż ostrzeganie przed nim. Zeszliśmy do piwnicy. Później nastąpiły kolejno: krótki ryk silnika nad głowami, głuche stuknięcie, parę sekund ciszy, a po niej - wrażenie, że świat się kończy... Szarobura ciemność, dławienie krtani zawiesiną chropowatego piasku i tynku, sypanie się czegoś na głowę, wokół kaszel, jęki i nawoływania, atmosfera paniki. I błysk ulgi po stwierdzeniu, że bomba już wybuchła, a ja nadal żyję, zgaszony zaraz grozą słów: - Jesteśmy zasypani! - wypowiedzianych przez którąś z szarych sylwetek, coraz wyraźniej majaczących w tumanie osiadającego z wolna kurzu. Zasypało tylko wejście, którym przyszliśmy. Nad nami był nie naruszony sklep, dostawszy się do którego kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, pokrytych jednolitą, rdzawo-szarą warstwą, wygramoliła się przez witryny na ulicę."
          23 sierpnia 1944 r. (w środę), około południa, Polakom udało się zestrzelić niemiecki samolot Ju-87 D-5 należący do roju bojowego por. H. J. Klussmanna. Maszyna spadła na teren opanowany przez powstańców, konkretnie na budynek przy ul. Hipotecznej i następnie na samą ulicę. Nie do końca wyjaśniono, kto zestrzelił nieprzyjacielski samolot. Aktualnie istnieją dwie wersje. Według pierwszej, autorem tego wielkiego bezprecedensowego sukcesu polskich powstańczych wojsk, był wachm. pchor. "Motz" Jerzy Ciszewski (ur. 14.02.1916 r., batalion "Gozdawa", Dywizjon "1806").
          Oto opis tego wydarzenia autorstwa Stanisława Ozimka ("Stare Miasto 1944", Warszawa 1971, podaję za N. Bączyk "Luftwaffe..."): "W ruinach Ratusza stanowisko lekkiego karabinu maszynowego, trzymające swym ogniem ukrytych za kolumnadą frontonu Teatru Wielkiego niemieckich granadierów. Celowniczy - st. pchor. "Motz" (Jerzy Ciszewski), amunicyjny strz. "Wiesław". Na reducie w pobliżu barykady Miodowa - Senatorska "Rusik I" przy karabinie maszynowym wymontowanym z zestrzelonego nad Starówką "lancastera". Naprawiany w powstańczej rusznikarni, osmalony ogniem, pogięty, często zacinający się. W normalnych warunkach odłożono by go na złom. Teraz w rękach st. Sierż. "Rusika" z pododcinka "Gozdawa" stał się groźną bronią. Czwórka "stukasów" nadlatuje nad Starówkę w samo południe. Rozpoczyna się uświęcany rytuałem taniec śmierci nad dachami i ruinami. I w tym samym niemal momencie, mimo kategorycznego nakazu oszczędzania amunicji, z dwu stanowisk - sierż. "Rusika" i pchor. "Motza" - posypały się serie ku najbliższej pikującej maszynie. "Stukas" szybko umknął z zasięgu elkaemu "Rusika" i wszedł w celownik "Motza".
          Podchorąży zerwał elkaem z nóżek i podtrzymywany przez "Wiesława" celował w sam przód kadłuba, w chłodnicę silnika, olbrzymiejącej w oczach maszyny. Spust. Ogień ciągły. Karabin wyrywa się w dłoni. - Jest! - wrzeszczy półprzytomny z emocji "Motz". Z tyłu kadłuba smuga dymu. Pilot próbuje wyrównać pędzącą ku dachom maszynę. Silnik krztusi się. Poderwany gwałtownie samolot, jakby zatrzymuje się w powietrzu, chwieje się na boki, traci równowagę i z impetem uderza w dach kilkupiętrowej kamienicy Ludwika Spiessa przy ul. Hipotecznej. Odpadają płaty, zmiażdżony kadłub spada w wąwóz ulicy. Słup czarnego dymu, ciała pilotów wyrzucone z impetem o kilkadziesiąt matrów. Skulone postacie, bezkształtne jak worki. Nie dają znaku życia. Na bruku wokół szczątków samolotu smaży się rozlane paliwo, tworząc płonącą barierę."

          Według drugiej wersji, niemieckiego Junkersa strącił ppor. "Irma" Jan Korzybski (ur. 1914 r., batalion "Gozdawa", także Dyon "1806"). Oddajmy głos Krystynie Golańskiej (z domu Janiszewskiej) z Batalionu Szturmowego AK "Nałęcz" (podaję za www.powstanie-warszawskie-1944.pl): "23 sierpnia 1944. Przebiegałam około południa z mojej kwatery I Batalionu Szturmowego "Nałęcz" przy ulicy Hipotecznej 5 do placówki kpt. Piotra z dywizjonu 1806, obejmującego teren: "Dom pod Królami", więzienie przy Daniłowiczowskiej oraz Kanoniczki z całą północną stroną placu Teatralnego. Miałam tam wielu przyjaciół (Tadzio Zawadzki, Mirek Tymieniecki, Asia Rybarska). Wszyscy byliśmy świadkami niezwykłego wydarzenia. Na budynek firmy "Spiess" przy ulicy Hipotecznej spadł nagle niemiecki bombowiec (Junkers Ju-87), staczając się potem na ulicę, gdzie długo dopalał się, wydzielając paskudny swąd smażących się opon.
          Nie było wątpliwości, że ktoś celnie trafił w pilota, którego wszyscy wyraźnie widzieliśmy w okienku nisko lecącego samolotu. - Ale kto - spytałam wpadając na placówkę. - Kto strzelił? - Janek Korzybski, pseudonim "Irma" - odpowiedział Mirek Tymieniecki "Piotr", dodając po chwili: "mąż Isi Zieleniewskiej". Dopiero wtedy dowiedziałam się, że "Irma" to mąż mojej koleżanki z gimnazjum Platerówny (obecnie Marii Ginter). Wydarzenie to natychmiast podniosło na duchu powstańców i całą ludność cywilną. Imię bohatera było na ustach wszystkich, a jego samego podrzucano z entuzjazmem do góry. Był to jedyny tak nieprawdopodobny wypadek zestrzelenia samolotu z ręcznego karabinu. Niestety Janek Korzybski trzy dni później został śmiertelnie ranny."

          Wspomniany wcześniej fragment niemieckiego raportu ("Użycie 6 Floty Powietrznej w ramach walk o Warszawę od 1.8 do 2.10 1944") opisując powstańczą obronę plot, potwierdzał - w sposób, trzeba przyznać dość lakoniczny - stratę jednego samolotu wraz z załogą (podaję za N. Bączyk "Luftwaffe..."): "Obrona lotnicza powstańców składała się na ogień z ckm-ów i karabinów, który stanowił niebezpieczeństwo, ponieważ rój musiał stale latać w obszarze działania tych broni. Utrata jednej załogi i częste uszkodzenia maszyn były tym spowodowane."



Powstańcy na barykadzie, z prawej strony potencjalna broń przeciwlotnicza - przedwojenny polski rkm wz. 28 Browning
(autor: J. Tomaszewski, sierpień 1944 r.);


          Istnieją także inne, niepotwierdzone, informacje o strąceniu niemieckich maszyn. Mowa tu np. o przypadku z pierwszych dni Powstania, gdy według polskich meldunków nad terenem kontrolowanym przez Niemców zestrzelono lekki samolot rozpoznawczy (być może chodzi o samolot Fieseler 156 Storch?). Wspomina o tym fakcie Norbert Bączyk w swoim artykule. Podobnie w Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego tom 1, można znaleźć informację o zestrzeleniu drugiego niemieckiego Ju-87 przez żołnierzy Zgrupowania "Krybar" w rejonie Powiśla nad ul. Tamka. Niestety redaktorzy Encyklopedii nie podają nawet daty tego zdarzenia. Te dwa, przytoczone powyżej przypadki, nie zostały w pełni potwierdzone (np. przez dokumenty niemieckie) i pozytywnie zweryfikowane. Moim zdaniem nie należy w takim razie liczyć ich jako pewnych strat strony niemieckiej. Być może były to tylko uszkodzenia niemieckich maszyn.

Nad Puszczą Kampinoską i na niebie pod Jaktorowem

          W ramach przeciwpartyzanckiej akcji "Spadająca Gwiazda" ("Sternschnuppe") prowadzonej od dnia 27 września 1944 r. przeciwko powstańczej Grupie AK "Kampinos", niemieckie lotnictwo prowadziło w tym dniu bardzo intensywne (jak na warunki walki z partyzantami) rozpoznanie lotnicze nad Puszczą Kampinoską. Na podstawie tegoż rozpoznania Niemcy ocenili, iż polscy partyzanci skupili się w rejonach: na zachód od Czeczotki, w Sowiej Woli, Fabrycznej, w miejscowości Kiścinne oraz w Krogulcu. Jednak najpoważniejsze siły stwierdzono w Wierszach i najbliższej okolicy.
          Zwiad lotniczy zaobserwował wokół tej miejscowości dużą liczbę partyzantów, wykopane umocnienia, a w samej wsi duży biały budynek z anteną radiostacji. Przypuszczano, iż tu mieści się dowództwo partyzantów. O godzinie 15:45 lotnictwo niemieckie w sile 8 maszyn Ju-87 dokonało nalotu bombowego na Wiersze, w wyniku czego zniszczono wiele budynków, także wspomniany biały dom. Bomby trafiły także w skład amunicji, powodując wielki wybuch. Tego samego dnia o godz. 18:20 zbombardowano także wieś Brzozówkę.



Atak niemieckich samolotów nurkujących Ju-87 "Stuka" na bazę Grupy AK "Kampinos" w Wierszach
(zbiory IPN, BU 1133, neg.5, kl. 20A, autor: E. Widlicki, Wiersze 27 września 1944 r.);


          Nalot na Wiersze spowodował niewielkie straty wśród powstańców. Według Mariana Podgórecznego (maszynopis pt. "Na koniu i pod koniem") zginęło wtedy kilku żołnierzy, a 14 zostało rannych. Tak akcję niemieckich samolotów wspomina kpr. Franciszek Kosowicz (podaję za A. Pilch "Partyzanci trzech puszcz", s. 214, 215): "Znajdowaliśmy się na podwórzu przed budynkiem naszego dowództwa. Było nas kilku i czekaliśmy na rozkazy. Konie przywiązane były do płotów, pod drzewami. Nagle ukazało się nad nami kilka niemieckich samolotów. Przypatrywaliśmy się im z zaciekawieniem. Wtem wybiegł z budynku dowództwa "Dolina", spojrzał na samoloty i krzyknął: - Lotnik - kryj się! - Skoczyliśmy wszyscy biegiem do ogrodu. W ciągu zaledwie kilku sekund znaleźliśmy się w dość płytkich rowach i przytuliliśmy się do ziemi. Również "Dolina" znalazł się w rowie, obok nas. Te sekundy uratowały nam życie, ponieważ sypały się już z gwizdem bomby i wybuchały na terenie zabudowań ora>i/z wokół naszego dowództwa. Wszystkie zabudowania rozleciały się , a nasze konie również zostały porwane na strzępy. Chwała Bogu! - wprawdzie zostaliśmy zawaleni ziemią i spadającymi szczątkami roztrzaskanych domów oraz drzew, jednak ocaleliśmy i wyszliśmy z rowów żywi, bez cięższych obrażeń."
          Tak powietrzną akcję w dniu 27 września 1944 r. podsumowano w niemieckich meldunkach wywiadu (podaję za Kirchmayer Jerzy "Powstanie Warszawskie"): "Rozp. lotn. stwierdziło punkt ciężkości w Wierszach. Na skraju wsi wnęki strzeleckie i gniazda strzeleckie, we wsi rzucający się w oczy biały dom przypuszczalnie stanowisko bojowe, obok radiostacja. W Sowiej Woli rozpoznano 200 bandytów w grupach; Kiścinne i Krogulec obsadzone przez bandy. Skraj lasu Wiersze - Rostoka obsadzony przez bandy. O 15,45 Ju 87 zbombardowały Wiersze. Bardzo dobra skuteczność. Miejscowość płonie w wielu punktach. Skład amunicji wyleciał w powietrze. Radiostacja trafiona. Biały dom zapalony. O 18,20 zbombardowano Brzozówkę. O 17,20 Ju 52 w niskim rozpoznaniu przeleciał nad Puszczą Kampinoską. Nalot i odlot z kierunku na płdn. od Beniaminowa (6 km płn. zach. od Radzymina) - na tyłach armii rosyjsk. - (Ic/lotn. powiadomiony uprzednio)."



Wieś Wiersze płonie po zbombardowaniu przez niemieckie samoloty
(zbiory IPN, BU 1133, neg.5, kl.25A, autor: E. Widlicki, Wiersze 27 września 1944 r.);


          Wobec ataków lotniczych na bazę zgrupowania partyzanckiego w Wierszach oraz nacisku niemieckich grup bojowych na wysunięte polskie placówki, dowódca Grupy "Kampinos" mjr "Okoń" A. Kotowski podjął decyzję o wymarszu i kierowaniu się początkowo w zachodnie obszary Puszczy Kampinoskiej. Tam w lasach, w okolicach miejscowości Bieliny, powstańcze kolumny zatrzymały się na całodzienny postój.
          W dniu 28 września, żołnierze Grupy "Kampinos" widzieli na niebie niemiecki samolot rozpoznawczy, który bezskutecznie próbował odszukać polskie zgrupowanie. Był to Focke - Wulf Fw 189 "Uhu" (Sowa) zwany potocznie "ramą". Jeszcze przed zmrokiem, tego samego dnia, polskie oddziały wyruszyły w dalszą drogę, tym razem kierując się na południe. Zamiarem dowództwa było docelowe dotarcie w Góry Świętokrzyskie. Maszerując przez całą noc, około godziny 7:00 nad ranem, już 29 września 1944 r., kolumna dotarła w rejon miejscowości Budy Zosine, gdzie mjr "Okoń" zarządził postój.
          Jak się miało okazać, decyzja ta nie była korzystna - przed polskimi partyzantami znajdowały się tory linii kolejowej Warszawa - Skierniewice. Niemieckie transportery opancerzone, które poruszały się w ślad za polskim zgrupowaniem, około godziny 8:00 zaatakowały polską straż tylną w Baranowie. Godzinę później samolot rozpoznawczy Fw - 189 poznał dyslokację całości polskiej grupy partyzanckiej. O tej samej godzinie niemieckie pododdziały z garnizonu Żyrardowa poczęły obsadzać linię torów kolejowych. Żołnierze Grupy "Kampinos" znaleźli się w matni. Nie wiedzieli jeszcze, że od północy w ten rejon kierują się oddziały niemieckiego 70 pgren 73 DP, natomiast ze wschodu zbliża się pociąg pancerny nr 30. Około godziny 10, polska straż tylna została zmuszona do odwrotu z Baranowa.
          Mniej więcej w tym samym czasie, a więc kokoło godz. 10:00, nad polskimi pozycjami ponownie pojawił się niemiecki samolot rozpoznawczy Focke - Wulf Fw 189 "Uhu".



Niemiecki samolot rozpoznawczy Focke wulf 189 "Uhu" (sowa), zwany potocznie "ramą";


          Był to dwusilnikowy dolnopłat z rzadko spotykanym układem dwubelkowym (dwukadłubowym), charakteryzujący się znakomitą widocznością z kabiny oraz niską prędkością minimalną pomocną przy lotach rozpoznawczych. Jego osiągi to: prędkość maksymalna 372 k/h, pułap - 7300 m, zasięg - 690 km. Napęd stanowiły dwa silniki Argus As 410 A-1 o mocy 465 KM każdy. Samolot ten uzbrojony był w dwa karabiny maszynowe MG 17 (kal. 7,92 mm) oraz jeden MG 15 (kal. 7,92 mm) w górnym stanowisku strzeleckim (obsługiwanym przez obserwatora) oraz 1 x MG 15 w tylnym stanowisku strzeleckim (obsługiwanym przez strzelca).
          W wersji A-2 zamiast k.m. MG 15 były to podwójnie sprzężone karabiny MG 81Z zainstalowane na obu stanowiskach, a więc 2 x 2 MG 81Z. Samolot mógł zabrać do 200 kg bomb, zaś załogę stanowiły 3 osoby (pilot, obserwator i strzelec). Ponadto maszyna wyposażona była w kamerę filmową, aparat fotograficzny oraz radiostację. Wymiary tego samolotu to: rozpiętość 18,4 m, długość 12 m, wysokość 3,07 m, masa własna 2830 kg, masa całkowita 3950 kg. Focke-Wulf 189 produkowany był w latach 1939-44, łącznie wyprodukowano około 850 egzemplarzy.



Niemiecki samolot rozpoznawczy FW-189;


          29 września 1944r. nad Budami Zosinymi niemiecka "rama" po kilku nawrotach i zmniejszeniu pułapu rozpoczęła ostrzeliwanie z broni pokładowej partyzantów stłoczonych na niewielkim już obszarze. Strzały i niskie przeloty niemieckiej maszyny siały ogólne zniszczenie i wzbudziły popłoch głównie wśród partyzanckiej kawalerii i zaprzęgów konnych. Działanie nieprzyjacielskiej maszyny wywołało wybuch wściekłości wśród powstańców.
          Do wrogiego samolotu poczęto strzelać ze wszystkich rodzajów posiadanej broni. Strzelali m.in. z erkaemu plut. "Wierny" Bolesław Mostowski, z rkm-u "Bren" ppor. "Chlebowicz" Andrzej Połoński, a wachm. "Płaz" Czesław Juchniewicz (wszyscy trzej 3 szwadron, wachm. "Płaz" - z-ca dowódcy 3 szw.) prowadził ogień do "ramy" z... pistoletu TT.
          O dziwo, za jednym z kolejnych nawrotów nieprzyjacielska maszyna została trafiona i ukazały się na niej języki płomieni. Jeszcze przez moment samolot leciał obranym wcześniej kursem ciągnąc za sobą ogon dymu, lecz zaraz załamał tor lotu i zatoczywszy wielki łuk rozbił się nieopodal torów kolejowych, jak podawał późniejszy niemiecki meldunek, w odległości 7 km na zachód od Grodziska.



Uzbrojenie Grupy AK "Kampinos" - zamontowane na samochodzie działko 20 mm sprzężone z karabinem maszynowym MG-34.
Potencjalna broń przeciwlotnicza, niestety nie jest potwierdzone użycie tej broni przeciw niemieckim samolotom pod Jaktorowem
(zbiory IPN, BU 1132, neg.4, kl.119, autor: L. Gąszewski, Wiersze 21 września 1944 r.);


          Marian Podgóreczny ps. "Żbik"(z pocztu dowódcy 3 szwadronu 27 puł) w swoich wspomnieniach zatytułowanych "Na koniu i pod koniem" relacjonuje: "Nie zdążyliśmy jeszcze zeskoczyć z siodeł, gdy na niebie ukazał się dwukadłubowy samolot ,,Rama". Ten sam, który nie dawał nam spokoju w puszczy. Nadleciał cicho, niemal niepostrzeżenie i nagle otworzył ogień z broni pokładowej, z niskiej wysokości w chwili, gdy usłyszeliśmy warkot silnika. Ten jeden samolot wywołał taki sam tumult, co cztery czołgi pod Baranowem. Nasz szwadron dopadł zagrody z wiśniowym sadem. Zeskoczyliśmy z koni otwierając bezładny, chaotyczny ogień do skrzydeł z czarnym krzyżem. Bardziej opanowani ze stoickim spokojem dobierali z ładownic pociski zapalające z czerwonymi kapslami.
          I nagle... Nie do wiary! Wszystkich nas ogarnął dziki szal. Śmiejemy się jak dzieci, klaszczemy w dłonie, podrzucamy w górę czapki, wymachujemy karabinami. Samolot stanął w płomieniach, zakopcił czarną wstęgą dymu i ze skowytem runął w dół, eksplodując tuż przy torach. - To ja go zestrzeliłem - wrzeszczy Żybul-Cywiński, który strzelał z pistoletu maszynowego. - Nie zalewaj stary - obruszył się Osa, który grzmocił do ,,Ramy" z elkaemu. - To robota moich ludzi. Każdy, kto strzelał, sobie przypisywał zasługę zniszczenia samolotu. Najprawdopodobniej strąciliśmy go zmasowanym ogniem karabinów maszynowych i kabeków."




Na stanowisku bojowym pod wsią Ławy. Przy karabinie maszynowym MG-34 strz. "Sum" Józef Jerzak
(zbiory IPN, BU 1132, neg.3, kl.58, autor: L. Gąszewski);


          Raczej niemożliwością jest ustalenie, który z Polaków był sprawcą zestrzelenia niemieckiego samolotu. W książce "Powstanie Warszawskie" Adam Borkiewicz podaje, że udało się to ppor. "Chlebowiczowi" Andrzejowi Połońskiemu (3 szwadron 27 puł, poległ 29 września 1944 r. w rejonie Bud Zosinych).
          Niemiecki meldunek wywiadu potwierdzał stratę samolotu i podawał ogólnie: "O 7 km na zach. od Grodziska własny samolot zestrzelony przez bandytów."
          Pomimo tego, iż do końca nie jesteśmy w stanie w stu procentach zidentyfikować polskich żołnierzy armii powstańczej - autorów zestrzeleń niemieckich samolotów, warto odnotować, że zostali oni w jakiś sposób uhonorowani (podaję za Wielką Ilustrowaną Encyklopedią Powstania Warszawskiego tom 4, Warszawa 1997):
          - Ciszewski Jerzy "Motz" został odznaczony Virtuti Militari V klasy na mocy rozkazu Dowódcy AK nr 526 z 28 sierpnia 1944 r.,
          - Połoński Andrzej "Chlebowicz" został odznaczony pośmiertnie Virtuti Militari V klasy na mocy rozkazu z 1 października 1944 r.,
          Według redaktora strony internetowej www.powstanie-warszawskie-1944.pl Tomasza Zatwarnickiego "Whatfora", także Jan Korzybski "Irma" został pośmiertnie odznaczony srebrnym krzyżem VM, a wdowa Maria Korzybska ("Isia") mogła odebrać odznaczenie z Polish Home Army Association w Londynie dopiero we wrześniu 1962 r.



Inna potencjalna broń przeciwlotnicza - pochodzący z alianckich zrzutów rkm Bren MK II.
Od lewej dowódca plutonu ppor. "Orlik" Tadeusz Nowicki i kpr. "Bohun" Czesław Stańczyk.
(zbiory IPN, BU 1132, neg.4, kl.108, autor: L. Gąszewski, Wiersze, około 20 września 1944 r.).



opracowanie:Szymon Nowak
autor pracy "Puszcza Kampinoska - Jaktorów 1944",
której wydanie w roku 2011
planuje Wydawnictwo Bellona

redakcja: Maciej Janaszek-Seydlitz


          Bibliografia:

          1. Bączyk Norbert, Luftwaffe przeciwko powstaniu warszawskiemu, "Lotnictwo" 10/2009;
          2. Borkiewicz Adam, Powstanie Warszawskie. 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964;
          3. Kirchmayer Jerzy, Powstanie Warszawskie. 1944, Warszawa 1984;
          4. Koszada Józef "Harcerz", Grupa Kampinos. Partyzanckie zgrupowanie Armii Krajowej walczące w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2007
          5. Kulesza Juliusz, Sierpień przez całe życie, Warszawa 1994;
          6. Kulesza Juliusz, Powstańcza Starówka, Warszawa 2007;
          7. Lenczewski Witold por. "Witold", "Strzała" i Hoppen-Zawadzka Jadwiga, Pięć lat na wojennych ścieżkac, Warszawa 1998;
          8. Pilch Adolf, Partyzanci trzech puszcz, Warszawa1992;
          9. Podgóreczny Marian "Żbik", Doliniacy. Nieznane dzieje Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego AK, tom 1-3, Gdańsk 1991/1993;
          10. Podgóreczny Marian "Żbik", Na koniu i pod koniem, maszynopis;
          11. Sawicki Tadeusz, Rozkaz: zdławić powstanie. Siły zbrojne III Rzeszy w walce z Powstaniem Warszawskim 1944, Warszawa 2001;;
          12. Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego, tom 1, 4, 5, 6, Warszawa 1997-2005;;
          13. Zatwarnicki Tomasz "Whatfor", strona internetowa http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/;


          Uwaga! Większą część tekstu można znaleźć w numerze numerze 2(29)/2011 czasopisma "Aero"



Copyright © 2011 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.