Powstańcze relacje świadków

Powstańcze wspomnienie Danuty Mancewicz



Danuta Mancewicz, ur. 24.11.1922 r. w Bydgoszczy,
ps. "Danusia"
łączniczka i sanitariuszka w oddziale Kedywu "Kolegium A"
batalion "Zośka"
Zgrupowanie AK "Radosław".
Walczyła na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie.
Ranna 16.09.1944 r. w czasie ewakuacji z przyczółka czerniakowskiego na Pragę.
Odznaczona Krzyżem Walecznych.
Po wojnie aktorka teatralna, filmowa i radiowa.



Szpital "Pod Krzywą Latarnią" 13.08- 31.08.1944

         Przy staromiejskiej ulicy Podwale, pod numerem 25, mieści się jedna z bardziej znanych warszawskich restauracji - "Kompania Piwna". Restauratorzy reklamują ją jako "unikalną", gdyż "swoim klimatem, wystrojem wnętrz i kuchnią bardziej przypomina lokale tak charakterystyczne dla Bawarii czy Czech niż te kojarzone z miastem nad Wisłą."
         W czasie Powstania Warszawskiego, w miejscu tym znajdował się szpital "Pod Krzywą Latarnią", którego losy chciałabym teraz przypomnieć, opierając się na okruchach wspomnień własnych i kolegów, w szczególności dr. Jerzego Kaczyńskiego, w porozumieniu z którym pisałam tę notatkę.
         11 sierpnia Oddział "Stasinka" (ciężko rannego w twarz już 4 sierpnia na Woli, w wyniku czego utracił wzrok i został wyeliminowany z walki), czyli Kedyw "Kolegium A", zdziesiątkowany już na Woli, a szczególnie po drugim zdobywaniu magazynów kolejowych na Stawkach, gdzie polegli kolejni dwaj znakomici dowódcy "Olszyna" i "Janek" oraz wspaniały, najmłodszy z wyróżniających się bojowością Janusz Płachtowski- znalazł się wraz ze Zgrupowaniem "Radosława" na Starym Mieście. Nazajutrz zostaliśmy przydzieleni do Batalionu "Zośka".

         Przybywaliśmy wówczas do spokojnej dzielnicy miasta jaką była jeszcze wtedy Starówka - z szybami w oknach. Zdążyłam się nawet wykąpać w łaźni koło dzisiejszego Barbakanu, bardziej zdziwiona ciepłą wodą, niż całymi szybami. Ludzie byli życzliwi, uśmiechnięci, pewnie nie zdawali sobie sprawy z tego, skąd myśmy przyszli i jakie przeżycia mamy za sobą.

         13 sierpnia na małej uliczce Kilińskiego, między Podwalem a Długą wybuchł słynny czołg bez załogi. Są różne wersje, w jaki sposób zdobyli go młodzi Powstańcy. Faktem jest, że za czołgiem, oblepionym masą ludzi gęstą jak rój pszczół, z nieopisanym entuzjazmem ciągnęli dalsi amatorzy zdobycznej broni - od strony Placu Zamkowego w tę krótką ulicę Kilińskiego. Ta wielka radość spowodowała zgromadzenie tłumu szczęśliwych ludzi, w tym oczywiście mnóstwa dzieci. Liczbę ofiar wybuchu szacuje się na około 500 osób.
         Wkrótce po zakwaterowaniu w rejonie ulic Sapieżyńska- Mławska, szef sanitarny "Kedywu" dr "Skiba" (Cyprian Sadowski) powołał doktora Oddziału "Kolegium A" Jerzego Kaczyńskiego ps. "Bohdan" do zorganizowania nowego szpitala "Pod Krzywą Latarnią" (była to wówczas nazwa restauracji, mieszczącej się w piwnicy przy ulicy Podwale) tuż za rogiem ul. Kilińskiego. Wszyscy żołnierze "Stasinka" (już od 12.08 włączeni do Batalionu "Zośka", jako pluton "Śnicy" - Bolesława Góreckiego), zostali zaangażowani do urządzania szpitala, stworzonego głównie dla ofiar wybuchu czołgu. Znosili materace i sienniki, tudzież pościel i wszystko, co mogło się przydać ofiarowywane chętnie przez okolicznych mieszkańców.

         Ofiar tych było setki., a miejsc zaledwie 50, 60 - w dwóch piwnicznych salach restauracyjnych.

         Do pomocy doktorowi "Bohdanowi" (Jerzemu Kaczyńskiemu) przydzielono lekarzy: Jagodowskiego (zaopatrzenie w środki medyczne) i Włodzimierza Nakwaskiego ps. "Wodołaz" (zagospodarowanie lokalu).

         Żaden opis nie odda prawdy o tym, co działo się na ulicy Kilińskiego po tym perfidnie obmyślonym przez Niemców akcie zbrodni. Piekło?- to sielanka średniowiecznych wyobrażeń. Groza? - to oglądanie filmów z przełomu XX i XXI wieku, Apokalipsa? - to czytanie Biblii. Nie da się zapomnieć widoku pięknego ciała 18 letniej dziewczyny na barze restauracyjnym, pełniącym rolę stołu operacyjnego. To, że było ono naszpikowane niezliczoną ilością odłamków - to nic w porównaniu do dziwnego, powikłanego złamania otwartego kości goleniowej. Po parosekundowej obserwacji dr "Bohdan" postawił diagnozę- to jest kość innego człowieka wbita siłą wybuchu w goleń rannej.

         Fortepian, który jeszcze dwa tygodnie wcześniej służył ludziom do rozrywki, posłużył teraz - po raz ostatni - profesorowi, znanemu pianiście Sergiuszowi Nadgryzowskiemu do akompaniowania utalentowanej śpiewaczce Antoninie Kaweckiej (znakomitej powojennej "Halce" w Operze Poznańskiej), która zaśpiewała dla rannych za talerz zupy, bo znalazła się przypadkiem na Starówce, bez środków do życia.

         Pierwsze dwie doby w szpitalu były mordercze dla całej ekipy sanitarnej. Dr Jerzy Kaczyński "Bohdan" miał do pomocy dwóch lekarzy (jak wspomniałam) oraz 5 zawodowych pielęgniarek: Anna Kaczyńska (żona doktora), Krystyna Sosabowska (żona "Stasinka") i jeszcze trzy, których nazwisk i imion nie pamiętam oraz sanitariuszka Zosia Czechowska z naszego Oddziału. Zosia została w szpitalu do końca, tj. do wyjścia kanałami ze Starego Miasta.

         W szpitalu "Pod Krzywą Latarnią" przebywałam jako sanitariuszka w ciągu dwóch pierwszych dni jego działalności, po czym zostałam skierowana na północny odcinek obrony Starówki, broniony między innymi przez mój oddział. Jako sanitariuszka wielokrotnie odprowadzałam do Krzywej Latarni rannych. Po tylu latach pamiętam tylko, że sale szpitala były wypełnione rannymi, leżącymi głównie na materacach i siennikach (łóżek prawie nie było). Jedyne oświetlenie zapewniały świece.

         Szpital funkcjonował do upadku Starego Miasta. Późnym wieczorem 30 sierpnia 1944 roku, dr "Bohdan" otrzymał rozkaz dołączenia do oddziału, który był już w drodze do przebicia się przez Ogród Saski. Jednak dojście do swoich, mimo rozkazu płk. "Radosława" okazało się niemożliwe z powodu ogromnego stłoczenia ludności.

         Część rannych udało się wyprowadzić kanałami. Wśród nich był ranny i niewidomy "Stasinek".
         Z chwilą wkroczenia Niemców, Krzywa Latarnia podzieliła los większości szpitali powstańczych. Po wojnie w piwnicach znaleziono resztki spalonych zwłok pacjentów szpitala. Wśród zabitych było kilku naszych żołnierzy z Kedywu, m.in. Andrzej Englert. Niektórym udało się uratować. Dzięki groteskowemu wręcz fortelowi udało się przeżyć "Remecowi". Ten, widząc zbliżającego się do niego z pistoletem w ręku niemieckiego oficera udał, że jest księdzem udzielającym Niemcowi błogosławieństwa, tytułem rozgrzeszenia za zbrodnię, która miała zostać przez niego za chwilę popełniona. Niemiec był tak zaskoczony postawą "księdza", że pozwolił "Remecowi" i grupce osób na ewakuację do Szpitala Wolskiego.

Danuta Mancewicz
Warszawa, wrzesień 2007

Opracował: Wojciech Włodarczyk



      Danuta Mancewicz, ur. 24.11.1922 r. w Bydgoszczy,
ps. "Danusia"
łączniczka i sanitariuszka w oddziale Kedywu "Kolegium A"
batalion "Zośka"
Zgrupowanie AK "Radosław"





Copyright © 2007 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.