Powstańcze relacje świadków

Moja wojna 1939-1945



Janusz Wałkuski
ur. 3.01 1934 w Ciechanowie


Jak zostałem harcerzem

         Wojna jeszcze trwała. Jej działania wszędzie były widoczne.
         Moi wujkowie - Mundek i Lucek zrobili nam niespodziankę. Udało im się dotrzeć z Ciechanowa do Warszawy!
         Radość ze spotkania była wielka! Ja zrobiłem sobie kiełbasianą ucztę. Ogarnęła mnie sytość i zasnąłem...
         Rano obudził mnie zapach jajecznicy... Ktoś mógł pomyśleć, ze jestem obżartusem, bo za dużo mowie o kiełbasie i jajecznicy, ale myśmy głodowali! Żeby dostać bochenek chleba szedłem z Młynarskiej na Targowa. Przez zamarznięta Wisłę. Wracałem tą samą droga - było już ciemno... Po dwóch dniach pobytu wujkowie szykują się do powrotu - zabierają mnie do Ciechanowa. Podroż była koszmarem! Dobrze, że Mundek miał w bańce najlepsza monetę przetargowa - bimber! Dzięki temu, po licznych perypetiach, dotarliśmy do Ciechanowa. Mundek doprowadził mnie do cioci na Warszawską (miejsce mojego urodzenia). Wiadomo jak wygląda powitanie po długiej i tragicznej przerwie. Zmęczony i najedzony szybko zasnąłem...
         Po załatwieniu codziennych spraw i opowiedzeniu jak teraz żyje się w Warszawie wyszedłem do miasta. Odszukałem kolegów i poszliśmy na nasze ulubione miejsce spotkań - na górę pod dzwonnicą. Mieliśmy o czym rozmawiać. Nie widzieliśmy się w dramatycznym dla nas okresie. Rozmawialiśmy o tym, co byśmy chcieli robić w naszym nowym życiu. Zbyszek Świech powiedział - chłopaki, zapisujemy się do harcerstwa! Byliśmy wolni, spragnieni działania - POLSKA była otwarta. Chcieliśmy dla tej Polski cos zrobić!
         Znaleźliśmy bez trudu siedzibę harcerzy. Zajmowali cześć długiego, poniemieckiego baraku. Kilku chłopców na trawniku układało z bielonych kamieni litery ZHP - flaga była już na maszcie. Weszliśmy do środka i oświadczyliśmy, ze chcemy być harcerzami (było nas pięciu). Podszedł do nas chłopak w harcerskim mundurze. Był to Alek (mówiono Ala), mój bliski kolega, trochę starszy, mieszkał w parterowym domu przy dzisiejszym stadionie. Obaj ucieszyliśmy się ze spotkania, tym bardziej, ze Ala był komendantem tworzącego się Ciechanowskiego Hufca ZHP. Długo rozmawialiśmy - o Warszawie także...

         Tak oto - ja i moi koledzy zostaliśmy harcerzami. W ciągu kilku dni zdołałem się jakoś umundurować. Lilijkę do beretu i krzyż zrobiłem przy pomocy narzędzi znajomego szewca z blachy niemieckiego Messerschmitta 1O9, którego wrak leżał na rampie kolejowej. Chusty uszyła nam ze starych poduszek pani Najbertowa.
         Po wypędzeniu Niemców wszystko w Ciechanowie odbywało się w przyspieszonym tempie - trzeba było nadrobić pięć lat niewolniczego życia. W tym tempie rozwijało się harcerstwo.
         Mój Krzyż Harcerski zaginął, tak jak i inne harcerskie akcesoria.

         Kiedyś opowiedziałem druhnie Edycie o początkach harcerstwa w powojennej Polsce. Edyta okazała się uważną słuchaczką i dziewczyną czynu. Zrobiła mi niezwykle miłą niespodziankę - przybyła do mnie z grupą harcerzy z Hufca ZHP ORNETA , im. Powstańców Warszawskich. Wręczyli mi Krzyż Harcerski, chustę harcerską biało-czerwoną z polskim godłem, która była używana w czasie obchodów bitwy pod Monte Cassino i album z pamiątkowymi zdjęciami. Śpiewaliśmy piosenki harcerskie siedząc w kręgu na dywanie. Nie wiedziałem jak mam im dziękować.

Janusz Wałkuski

      Janusz Wałkuski
współcześnie

opracował: Maciej Janaszek-Seydlitz






Copyright © 2016 SPPW 1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.